Długi weekend na Bałtykiem

JEDEN DZIEŃ W TORUNIU

UNIEJÓW - CZY WARTO?

wtorek, 16 sierpnia 2016

W mojej głowie tkwi przekonanie, że na rybkę trzeba jechać nad morze. Skoro nad morze, to najbliżej nad Bałtyk. Niestety wiele razy zawiodłam się na tej pewności, że nad morzem ryba zawsze jest świeża, pachnąca i dobrze przygotowana i przez lata powoli wycofywałam się z zamawiania ryby. Porządne, soczyste ryby zostały wyparte przez oklepany, smażony zestaw z frytkami, ociekający śmierdzącą fryturą. Ot Polska. No ale muszę oddać honor kilku miejscom, dzięki którym moja wiara w rybę nad morzem jeszcze żyje - no i wiara w dobry, kupny deser rzecz jasna:).
To polecane przez miejscowych miejsce w Jastarni nieco na uboczu zachwyciło nas zarówno w zeszłym roku jak i kilka dni temu. Wspaniały, smażony dorsz, soczysty i pachnący, znakomite śledzie w wielu odsłonach (dla mnie numer jeden to śledź w śmietanie, Piotrek zachwycił się rolmospem z żurawiną), bardzo smaczny tatar z łososia, choć cebula mogłaby by być drobniej pokrojona. Miejsce urzeka pyszną kuchnią, zachęca herbatą za 3.50 i miłym placem zabaw. Na minus w zeszłym roku dopisałabym jakość obsługi, jednak tym razem chociaż twarze te same to poziom sympatyczności na plus. Duży parking przed Rebokiem i położenie w zacisznej uliczce mnie akurat bardzo zachęca i na pewno tam wrócę.
To jest nasze tegoroczne odkrycie. Nigdy, i nie ma w tych słowach grama przesady, nie jadłam tak wyśmienitej pasty rybnej i tatara z łososia jak ze Śledź i Pasta.
Miejsce jest dobrze oznaczone, znajduje się przy głównej drodze, parking jest niewielki ale nieopodal jest mała uliczka, w której można bez problemu zaparkować. Pasty nie są tanie 45/58 złotych za kg ale są warte każdej ceny. 
TRDELNIK na deptaku w Jastarni
Spróbowałam zupełnie bez przekonania i wpadłam. Niebo w gębie!
Fantastyczny, słowacki przysmak, zrobiony z drożdżowego ciasta, zawiniętego na sporej średnicy pręt, na koniec obsypany cukrem, cynamonem, kakao i czym tylko dusza zapragnie. Nigdy wcześniej nie jadłam tego cuda, wyglądem też mnie nie zachęcał. Byłam przekonana, że trdelnik to kruche, wielowarstwowe ciastko podobne do francuskiego, a okazało się być rozpływającym się w ustach, słodkim, pachnącym wanilią wypiekiem, który mam w planie upiec w domu.
Przepis na trdelnik znalazłam TUTAJ
To moje TOP 3 - niestety tylko te 3 miejsca mnie urzekły - macie jakieś propozycje do uzupełnienia tej skromnej listy?

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Mój pierwszy wpis nie będzie spektakularny ale mam nadzieję, może chociaż przydatny.
W naszym domu słowo: spontan jest na porządku dziennym, co mnie - miłośniczkę planowania cieszy średnio ale mój Piotrek cieszy się podwójnie. Zazwyczaj idę na ustępstwa, bo czego się nie robi dla nawet najmniejszej podróży?
Wypady nad Bałtyk są w naszym domu tradycją. Te spontaniczne zazwyczaj królują, bo mnie - fankę palm i białego piasku ciężko wyciągnąć na lokalne eskapady. 
Pewnie narażę się znacznej większości jeśli napiszę, że nie jestem entuzjastką eksplorowania bałtyckich plaż. Co więcej nigdy nie daję się namówić na wypady nadmorskie w środku polskiego lata. Co nas zatem podkusiło? Marzenie Zosi;)
Wielkim, niespełnionym dotychczas marzeniem mojej córki było spędzenie nocy w namiocie - ot zwykła prośba ale związana z wyrzeczeniami. W namiocie ostatnio spałam 10 lat temu i było mi z tym całkiem dobrze:)
Z pomocą przyszli znajomi - fanatycy namiotów i przyczep kempingowych którzy całkowity przypadkiem wydzierżawili kawałek pola namiotowego na sezon. Skorzystaliśmy skrzętnie z zaproszenia i tak na kilka dni wybraliśmy się na Hel, do Chałup.
Chałupy to mała wioska na półwyspie helskim, której główną zaletą jest to, że znajdują się w wąskiej części cypla, co w praktyce daje plażę z pięknym, białym piaskiem i miłą, ciepłą zatokę w promieniu 100 metrów.
Kamping na którym mieszkaliśmy to EKO LAGUNA - ogromny ośrodek, skupiający głównie kitesurferów dla których plaża w zatoce jest idealna - podobno;)
Kamping mnie specjalnie nie urzekł niestety. Koszty dzierżawy są wysokie, warunki raczej spartańskie i chociaż sytuację ratował nieco nowy i wypasiony plac zabaw to jednak stan łazienek rodem z PRLu gasił zachwyt. Camping ma jednak zasadniczą zaletę - bliskość plaży i niepowtarzalny klimat który tworzą ludzie. Ogromna ilość fanów sportów wodnych, desek, żagli, skuterów, zwierzaki, rowery, muzyka, zabawa - to wszystko ma moc!
No i plaża - pusta! Kilka osób z deskami, kilka grupek z dziećmi i to wszystko, a pogoda idealna do plażowania i środek sezonu.
EKO LAGUNA zapewnia całe zaplecze niezbędne do funkcjonowania jak w domu: łazienki, umywalnie, pralnię, sklepik z podstawowymi artykułami, bezpłatną wypożyczalnię parawanów (wiatr hula potężnie), karczma ze sporym menu (jedzenie raczej klasy średniej niższej ale da się przeżyć, szczególnie, że ceny dość niskie: zupy 6-8 złotych, obiad ok. 20-25, pizza 25).

 Nasze kolejne miejsce noclegowe na półwyspie zasługuje na ocenę maksymalną. Umiejscowione jest nieco daje - w Juracie, chyba najpiękniejszym miasteczku w okolicy. Trafiliśmy tam znów nie całkiem przypadkiem pierwszy raz w zeszłym roku, a znów za namową znajomych. VILLA CAMP bo o nim mowa, to idealny kompromis pomiędzy namiotem i hotelem.
zdjęcie ze strony: www.villacamp.pl

Na sporym, zalesionym i zadbanym terenie, zlokalizowanym blisko plaży może zarówno rozbić namiot, postawić przyczepę kempingową jak i wynająć pokój w przyjemnej i nowo wybudowanej willi.
W budynku dostępne są: kuchnia, spore, zadbane łazienki, mały barek i recepcja, malutki plac zabaw. Co nas tam urzekło? Właściciele. To para niezwykle sympatycznych ludzi, którzy kochają to miejsce i tą miłością zarażają. Na kempingu panuje spokój, przyjazna atmosfera i idealne warunki do relaksu.
Nasz pokój (tak, nie dałam się namówić powtórnie na namiot) miał łazienkę, balkon, telewizor i lodówkę.
Najbliższy sklep to 5 minutowy spacer, a centrum Juraty to jakieś 10 minut na piechotę z dwójką maluchów;)
Samo miasto jest wyjątkowe - spokojne, ładnie urządzone, ze zrównoważonymi proporcjami między chińską tandetą, a lokalnym wyrobem.. 
We wrześniu wrócimy to już po raz 3. Dla mnie miejsce godne polecenia.
 Już w następnym poście nasze bałtyckie odkrycia kulinarne!
A może wy macie swoje ukochane, niekoniecznie 5* miejsca nad Bałtykiem? 

Kasia

Popular Posts

O mnie

Moje zdjęcie
Pełna słomianego zapału i dwóch lewych rąk złośliwie uczepiłam się myśli, że będę się parać rękodziełem, fotografią, gotowaniem i wszystkim innym co mnie zainteresuje i w każdej wolnej chwili będę podróżować. Za punkt honoru wzięłam sobie udowodnienie światu i niedowiarkom że można!
Obsługiwane przez usługę Blogger.